Ks. dr Maciej Sieniatycki: Wiara. Zakaz czytania złych książek. Index. Wolność prasy. Wolność nauczania (4 z 4)

Autor: ks. dr Maciej Sieniatycki
Źródło: ks. dr Maciej Sieniatycki, Etyka katolicka. Podręcznik szkolny, Kraków 1925. [reprint Wydawnictwa Antyk: Etyka katolicka. Wykład dla młodzieży]

Część 1 | Część 2 | Część 3 | Część 4

1. Index

Kościół, by uchronić wiernych od niewiary i niemoralności, kładzie książki niemoralne i występujące przeciw wierze na indexie (Index librorum prohibitorum). To postępowanie Kościoła jest całkiem słuszne.

a) Każdy, kto stoi na czele jakiejś społeczności, ma obowiązek usuwać od niej wszystko, co jej szkodę i zgubę przynosi. Książki bezbożne, niemoralne, wyrządzają, jak uczy doświadczenie, nieobliczalne szkody czytającym. Kościół tedy ma obowiązek przestrzegać swych wiernych i zakazywać czytania takich książek. Nie każdy sam jest zdolny poznać się na zgubnych zasadach książki, a jeszcze mniej wykazać ich błędność, przeto komu jego wiara i moralność jest drogą, winien być wdzięczny Kościołowi, iż go przed złymi książkami ostrzega, których czytanie mogłoby przynieść zgubę jego duszy, nieraz szkodę zdrowiu, życia i szczęściu doczesnemu.

b) Zakaz czytania złych książek nie tamuje wykształcenia ani postępu. To, co dobrego jest w złej książce, można w dobrych książkach znaleźć bez narażania się na szkody, jakie ze sobą przynosi czytanie złej książki. Postępu nie popierają książki zakazane, ale raczej go tamują, bo tylko prawda i czystość obyczajów popierają prawdziwy postęp, a nie błąd i niemoralność, które szerzą książki złe. Ktoby dla celów naukowych, dla obrony prawdy itp. musiał czytać książki zakazane, może z łatwością otrzymać na to pozwolenie od swego Biskupa. To, co o książkach złych było powiedziane, odnosi się oczywiście także i do złych dzienników i czasopism.

2. Wolność prasy

a) Wolność prasy jest do rozwoju umysłowego ludzi pożądaną, ale nie bezwzględną, tj. taka, żeby w prasie wolno było szerzyć poglądy, jakie się żywnie komu podoba, choćby to były poglądy anarchistyczne, bezwyznaniowe, niemoralne itd. Taką bezwzględną wolność i Kościół i państwo ma obowiązek ukrócić i ograniczyć. To co kto myśli, może być złe, ale dopóki tych myśli nie ujawnia, słowem lub pismem, przynosi szkodę jemu samemu, a nie społeczeństwu i dlatego za swe myśli człowiek jedynie przed Bogiem jest odpowiedzialny. Ale słowa i pisma złe wywierają wpływ zgubny na społeczeństwo, dlatego, którzy mają obowiązek stać na straży dobra społecznego, a więc Kościół i państwo, mają obowiązek zakazać mów i pism zgubnych dla ich poddanych. Jeśliby wolno było mówić i pisać co się komu podoba, to wolnoby było i robić to, czego pismo poucza, do czego zachęca, a więc kraść, zabijać, niemoralnie żyć itp. Tylko prawda i dobro mają prawo być szerzonymi w społeczeństwie, a błąd i zło moralne winny być tępione i usuwane.

b) Kościół katolicki zakazując wiernym czytania pewnego pisma nie czyni tego przez wzgląd na kierunek polityczny pisma, lecz przez wzgląd na zasady pisma wrogie religii, Kościołowi, etyce katolickiej. O tyle też występuje Kościół przeciw polityce pewnych stronnictw, o ile ta sprzeciwia się religii i etyce katolickiej. W tym znaczeniu Kościół ma prawo i obowiązek mieszać się do polityki. Gdyby polityka nie mieszała się do religii lub mieszając się, stała na stanowisku katolickim, Kościół nigdy nie mieszałby się do polityki. Oczywiście jest rzeczą Kościoła, jako znawcy rzeczy, a nie polityków lub dzienników politycznych, ocenić, czy dane stronnictwo polityczne lub jego organa prasowe stoją na gruncie katolickim czy nie. To, co o wolności prasy, należy powiedzieć i o wolności nauczania.

3. Wolność nauczania

Niektórzy chcą, żeby każdemu wolno było publicznie głosić swe zapatrywania, swe przekonania choćby najbłędniejsze, we wszystkich kwestiach, nie wyjmując religijnych.

Celem nauczania jest prowadzić ludzkość na drogi prawdy, przysparzając jej dóbr materialnych i duchowych, bronić przed błędami, podnosić ludzi moralnie. Wiedza szerzona przez nauczanie ma służyć dobru ludzkości. Jeśli więc nauczanie nie przynosi dobra człowiekowi, ale dobra posiadane zabiera, nic nie buduje, ale burzy, wtedy niema celu bytu, jest szkodnikiem dla społeczeństwa, który powinien być na równi ze szkodliwymi zarazkami tępiony i usuwany.

Do największych dóbr duchowych katolików należą ich prawdy religijne. Na prawdach tych społeczeństwa katolickie wychowały się i wzrosły. Prawdy te stały się fundamentem ich duchowej kultury. One krzepiły społeczeństwa katolickie w chwilach nieszczęść i po dziś dzień stanowią siłę w niedoli publicznej i prywatnej, są dla jednostki tarczą w pokusach, dźwignią z upadków, są elementem cywilizacyjnym, bo powstrzymują ludzi od zbrodni, stawiają wał namiętnościom, prowadzą wielu na szczyty doskonałości. Prawdy te już przez 20 wieków okazują niesłychaną żywotność, pobudzając ludzi do najszlachetniejszych dzieł miłosierdzia, poświęcenia się dla bliźnich, heroizmu w cnocie. Prawdy te przetrwały wiekowe prześladowania ze strony żydów, pogan, filozofów i herezji wszelkiego rodzaju. Wszystko, co przeciw tym prawdom powiedziano lub napisano, okazało się fałszem, a to, co się jeszcze utrzymuje, nie może sobie rościć prawa do pewników naukowych. Otóż nie wolno nikomu, choćby profesorowi z katedry uniwersyteckiej, pozbawiać ludzkość takich nieocenionych dla niej skarbów, nic jej w zamian równego nie dając, jak tylko osobiste zapatrywania uczonego, które złupiwszy tysiącom wiarę i moralność, okazują się w końcu fałszywymi i giną w zapomnieniu. Kościół tedy i państwo mogą wystąpić przeciw tego rodzaju wolności nauczania.