Myśl o marności świata i o tym, że wszystkie rzeczy, jakie świat ceni, są kłamstwem i oszustwem, pobudziła wiele dusz do całkowitego oddania się P. Bogu. Bo cóż pomoże człowiekowi, jeśliby cały świat zyskał, a na duszy swej szkodę poniósł? (Mt 16,26). Na co się przyda, choćby się na ziemi wszystko pozyskało, jeśli duszę zgubi się na wieki? Ta wielka prawda Ewangelii iluż młodzieńców skłoniła do tego, iż porzucili rodzinę, ojczyznę, majątek, zaszczyty, a nawet korony i zamknęli się w klasztorze lub udali się na puszczę, aby tam o Bogu myśleć jedynie.
Dzień śmierci nazwany jest dniem zginienia. Blisko jest dzień zginienia (Pwt 32,35). Dzień zginienia, ponieważ wszystkie dobra, jakie pozyskaliśmy na tym świecie, w dniu śmierci opuścimy. To też słusznie powiada św. Ambroży, że błędnie te dobra nazywamy naszymi, gdyż nie zabierzemy ich ze sobą na tamten świat, gdzie zawsze przebywać mamy. – Nie jest to naszą własnością, pisze Święty, czego nie można zabrać ze sobą; tylko cnota umarłym towarzyszy. Jedynie święte czyny będą nam towarzyszyć i one tylko cieszyć nas będą w wieczności.
Wszystkie ziemskie fortuny, najwyższe urzędy, srebro, złoto, najdroższe perły, o ile ze śmiertelnego łoża patrzy się na nie, tracą swą świetność; ponury cień śmierci okrywa także berła i korony – okazuje, że to co świat ceni, jest dymem, błotem, próżnością i nędzą. I rzeczywiście, na co się przydadzą wszystkie bogactwa, jakie umierający zgromadził, skoro po śmierci czeka go tylko drewniana skrzynia, do której go włożą, aby w niej uległ zgniliźnie? Na co się zda uwielbiana piękność ciała, gdy z niej pozostanie jedynie nieco zgniłego prochu i kilka gołych kości?
Czymże jest życie człowieka na ziemi? Oto, jak je św. Jakub opisuje: Cóż jest żywot wasz? Parą jesteście, co się ukazuje na krótko, a potem znika (Jk 4,15). Dzisiaj cenią tego magnata, boją się go, chwalą go, jutro nim wzgardzą, będą nań narzekać, przekleństwami go obsypią. Widziałem niezbożnika wyniosłego i minąłem, a już go nie było (Ps 37,35.36). Już go nie ma we wsi, którą kochał, nie ma go w tym wielkim przez niego wybudowanym pałacu. Gdzież on? Zamieniony w proch, leży w grobie.
W ręce jego szala zdradliwa (Oz 12,7). Tak Duch św. ostrzega, abyśmy się nie dali światu oszukać, ten bowiem swe dobra waży na fałszywej wadze; my zaś wszystko odważać winniśmy na sumiennej wadze wiary św., gdyż ta daje nam poznać dobra prawdziwe, a takimi nie można nazwać tych, co skończą się niebawem. Nie trzeba tego cenić, mówi św. Teresa, co ze śmiercią się skończy. Boże! Cóż zostało z tylu pierwszych ministrów, tylu wodzów; tylu książąt, tylu rzymskich cesarzy teraz, gdy już swą rolę odegrali i w wieczności się znajdują? Przepadła o nich pamięć (Ps 9,7). Byli wielkimi na świecie, imię ich wszędzie brzmiało, lecz skoro umarli, zniknęła ich wielkość, ich imię poszło w niepamięć, skończyło się dla nich wszystko. Będzie z pożytkiem przytoczyć napis umieszczony na bramie pewnego cmentarza, na którym wiele znakomitych panów i pań spoczywało:
Oto, jaki jest koniec każdej wielkości,
Chwały ziemskiej i ciała piękności.
Robactwo, płacz, ziemia, grobowiec z kamienia
Krótkiego życia kończą złudzenia.
Przemija kształt świata tego (1 Kor 7,31). Jednym słowem nasze życie jest jakby sceną w sztuce teatralnej – prędko się kończy i to dla wszystkich: dla szlachty i wieśniaków, dla królów i poddanych, dla bogatych i ubogich. Błogosławiony, kto swą rolę dobrze odegrał przed Bogiem! Filip III, król hiszpański, umierając w 42 roku życia, tak się odezwał do otaczających: Po mej śmierci opowiadajcie, co teraz widzicie; głoście, że król w godzinę śmierci cierpi z powodu, że rządy sprawował – tyle ma tylko pożytku ze swej godności. A potem dodał z westchnieniem: Gdybym na pustyni pracował nad tym, aby się uświęcić, z większą teraz ufnością stanąłbym przed sądem P. Jezusa!
Wiadomo, jak wpłynął na zmianę życia św. Franciszka Borgiasza przerażający widok trupa cesarzowej Izabeli, sławnej z piękności za życia. – Święty, ujrzawszy trupa, zawołał: Tak więc się kończą dobra tego świata? I całkowicie oddał się P. Bogu. Naśladujmy go, zanim pomrzemy! Lecz zaraz to czyńmy – śmierć bowiem śpieszy, lecz chwila jej przyjścia nieznana. Oby kiedyś, gdy umierając gromnicę w ręku trzymać będziemy, światło, jakiego teraz Bóg nam udziela, nie pomnożyło w nas tylko wyrzutów sumienia i nie utrudniło złożenia przed Bogiem naszych rachunków! Postanówmy to teraz czynić, co wówczas chcielibyśmy, abyśmy spełnili, a czego dokonać już nie będziemy mogli.
O mój Boże, już dosyć na mnie czekałeś – nie chcę więcej dłużej zwlekać z oddaniem się Tobie. Tyle razy mnie wzywałeś, abym zerwał ze światem i Twej miłości oddał się całkowicie. Teraz ponownie mnie wołasz: przyjmij mnie w swe ramiona, gdyż w tej chwili oddaje się Tobie bez zastrzeżeń. Baranku niepokalany, któryś na Kalwarii złożył ze swego życia za mnie ofiarę, najpierw obmyj mnie Krwią swoją i przebacz mi wszystkie zniewagi, jakie Ci wyrządziłem, a następnie zapal mnie świętą swą miłością. Kocham Cię nade wszystko, kocham z całej duszy. I kogóż poza Tobą znajdę na świecie, kto by bardziej niż Ty na miłość zasługiwał i goręcej mnie ukochał? Matko Boża i moja Orędowniczka Maryjo, módl się za mną i wyjednaj mi, abym prawdziwie i na stałe odmienił swe życie; w Tobie swą ufność pokładam.
Św. Alfons Maria Liguori, Myśli pobożne, Włocławek 1927, s. 136-141.