O. R. Garrigou-Lagrange OP o Kościele i państwie (De Revelatione)

Artykuł 4.

O obowiązku przyjęcia przez władzę cywilną i społeczeństwo wystarczająco zaproponowanego objawienia Bożego.

I. Udowodniono na podstawie prawa Bożego.

II. Udowodniono na podstawie celu społeczeństwa.

III. W jaki sposób władza cywilna powinna wypełniać ten obowiązek.

IV. Odpowiedzi na zarzuty.

Por. artykuł tego rozdziału o liberalizmie i o doktrynie Kościoła w tej kwestii (Denz. 1777-1780).

§I. Udowodniono na podstawie prawa Bożego.

Bogu, jako stwórcy, Panu, dobroczyńcy i niestworzonej prawdzie, jesteśmy winni, na podstawie prawa naturalnego, kult religii naturalnej i posłuszeństwo wiary, jeśli ma On jawnie objawić coś nadprzyrodzonego.  – Ale Bóg jest nie mniej stwórcą, Panem i dobroczyńcą społeczeństwa i władzy cywilnej niż jakiegokolwiek człowieka. – Dlatego też społeczeństwo i władza cywilna, na mocy prawa naturalnego, są winne Bogu społeczny kult i posłuszeństwo wiary, jeśli w sposób jawny ma objawić coś nadprzyrodzonego.

Przesłanka większa została udowodniona wcześniej, w artykule 2 i 3.

Przesłanka mniejsza jest udowodniona. Bóg jest stwórcą człowieka, który ze swej natury jest społeczny albo żyje w społeczności; stąd Bóg jest założycielem społeczeństwa i władzy, bez której społeczeństwo nie ma jedności w byciu, ani w urzeczywistnianiu czy popieraniu dobra wspólnego. Władza cywilna jest zatem zależna od Boga, autora naszej natury, gdyż w przeciwnym razie nie byłaby w stanie zobowiązywać ludzi; bo nikt nie jest należycie zobowiązany przez siebie ani przez sobie równych. „Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga”1; wszelka władza pochodzi od pierwszej Władzy, tak jak wszelka przyczynowość pochodzi od pierwszej przyczynowości. Jest to podporządkowanie pełnomocników zarówno w porządku moralnym, jak i fizycznym.

Wniosek: Dlatego władza cywilna nie może odrzucić władzy Boga – w rzeczywistości by sobie tym zaprzeczyła. A gdyby nie było objawienia, byłaby zobowiązana do uznania, obrony i wspierania religii naturalnej. W tej kwestii konsensus starożytnych filozofów jest prawie jednomyślny, co widać u Platona (Prawa 1.IV, VII, X), Cycerona (Orat. pro Flacco) i Waleriusza Maksymusa (Księga 1).

A zatem władza cywilna nie może odrzucić władzy objawiającego się Boga, ale jest zobowiązana przyjąć objawienie Boże wystarczająco zaproponowane ludzkości. Jeśli bowiem Bóg ustala specjalną formę religii i objawia pozytywne przykazania, społeczeństwa i władcy są zobowiązani do okazywania im posłuszeństwa, podobnie jak poszczególni ludzie. Absurdem byłoby twierdzić, że książęta, tworząc prawa, mogą postępować tak, jakby żadne objawienie nie istniało, podczas gdy w rzeczywistości istnieje, i mogą nakazywać rzeczy, które być może są przez nie zabronione. Byłoby to równoznaczne z twierdzeniem, że prawodawca ludzki jest większy niż prawodawca boski2.

Stąd Leon XIII mówi w encyklice Immortale Dei: „Albowiem ludzie, złączeni we wspólną społeczność, nie są mniej w mocy Bożej niż jednostki; dlatego społeczeństwo nie mniej niż jednostka jest winne Bogu wdzięczność, któremu, jako jego Autorowi, zawdzięcza swój początek, przez którego wolę utrzymuje się w bycie i przez którego dobrodziejstwo otrzymuje niezliczone bogactwo dóbr, którymi obfituje”3. Dlatego zaraz przed tym powiedział: „Państwo, będąc w ten sposób urządzone, powinno oczywiście bezwzględnie wypełniać, poprzez publiczne wyznawanie religii, rozmaite i ważne obowiązki, które łączą go z Bogiem”4.

Leon XIII podobnie mówi w innym miejscu: „Społeczeństwo obywatelskie, ponieważ jest społeczeństwem, musi uznać Boga za swego rodzica i autora oraz szanować i czcić jego władzę i panowanie. Zabrania zatem sprawiedliwość, zabrania rozum, by państwo było ateistyczne, jak również tego, by popadło w ateizm, gdyby traktowało różne religie (jak je zowią) jednakowo i obdarzało je takimi samymi prawami”5. Stąd państwo jest winne Bogu przyjęcie objawienia Bożego.

§II. Udowodniono na podstawie celu społeczeństwa i władzy cywilnej.

Ten, kto chce osiągnąć najbliższy cel, który sam w sobie6 jest podporządkowany wyższemu celowi, powinien tak działać, aby w jego dziele zachowano to istotne podporządkowanie. – Władza cywilna powinna bezpośrednio dążyć do dobra doczesnego obywateli, które samo w sobie jest podporządkowane dobru duchowemu i wiecznemu, czyli życiu według cnoty i prawdziwej religii; dlatego nie powinna abstrahować od religii objawionej wystarczająco zaproponowanej, ale powinna ją wyznawać.

Przesłanka większa jest oczywista. Jeśli bowiem podporządkowanie jest istotne, nie zachowanie go oznacza zniszczenie samej istoty bezpośredniego celu. Stąd św. Tomasz mówi w De Regime principum7, Księga I, rozdz. 15: „Ten, na którym spoczywa obowiązek wykonania czegoś, winien się tym zająć w taki sposób, by jego dzieło było odpowiednie do celu; tak jak kowal wykuwa miecz nadający się do walki, a budowniczy buduje dom nadający się do zamieszkania”. Podobnie lekarz ma bezpośredni zamiar zadbać o zdrowie człowieka, co samo w sobie jest podporządkowane życiu moralnemu; dlatego też lekarz w swoich radach i zaleceniach powinien mieć przed sobą prawa moralne, np. w odniesieniu do aborcji lub stosowania hipnotyzmu.

Przesłanka mniejsza jest ukazana bezpośrednio i pośrednio:

a) Bezpośrednio, z rozważań o naturze człowieka, ponieważ tak jak ciało jest samo w sobie podporządkowane duszy, tak dobro doczesne jest podporządkowane dobru duchowemu i wiecznemu, czyli życiu według cnoty i prawdziwej religii8.

b) Pośrednio: jednak odrzucenie tego podporzadkowania powoduje zniszczenie porządku i pokoju w społeczeństwie obywatelskim, tak jak z występku często wynika nieszczęście. Nie ma bowiem społeczeństwa bez moralności i nie ma prawdziwej moralności bez religii, to znaczy bez należytego podporządkowania się Bogu, który jest autorem naszej natury. Dlatego ten, kto kwestionuje religię, obala fundamenty społeczeństwa. Podobnie, bez pomocy Boga, społeczeństwo nie jest w stanie osiągnąć swojego celu, ponieważ druga przyczyna nie może nic uczynić bez udziału przyczyny pierwszej, a porządek działania odpowiada porządkowi celów.

Wniosek: Państwo jest zatem winne, nie tylko Bogu, ale także swoim własnym obywatelom oraz sobie, uznanie prawdziwej religii.

Ten argument wyprowadzony z celu społeczeństwa obywatelskiego rozwija św. Tomasz w De Regimine principium: „Ponieważ celem życia, dla którego obecnie dobrze żyjemy, jest niebieska szczęśliwość, dlatego należy do obowiązków króla, aby zapewnić ludowi dobre życie, zgodnie z tym, co jest odpowiednie do uzyskania niebieskiej szczęśliwości, a mianowicie, aby zarządził to, co prowadzi do szczęścia niebieskiego i zakazał co jest temu przeciwne, o ile to możliwe. To, co jest drogą do prawdziwego szczęścia, i to, co jest jego przeszkodą, jest znane z prawa Bożego, którego nauczanie odnosi się do urzędu kapłańskiego”9.

Podobnie św. Augustyn powiedział o królach w Liście 185 do Bonifacego, nr 19: „W jeden sposób służy Bogu, ponieważ jest człowiekiem, w inny sposób, ponieważ jest królem (…) w tym królowie służą Bogu, o ile są królami, kiedy robią te rzeczy, których nikt inny nie może zrobić oprócz królów”.

Tą samą zasadę podaje Leon XIII w encyklice Libertas præstantissimum: „Władza publiczna jest bowiem ustanowiona dla dobra tych, którymi rządzi; i choć najbardziej na to zważa, aby prowadzić obywateli do pomyślności tego życia, które jest tu na ziemi, to jednak nie powinna ona umniejszać, lecz raczej powiększać w człowieku środki do osiągnięcia tego najwyższego i ostatecznego z dóbr, na którym zasadza się wieczna szczęśliwość ludzi; której nie można uzyskać, zaniedbując religię”10.

Nie można też powiedzieć, że cel społeczeństwa nie jest podporządkowany celowi nadprzyrodzonemu, ale tylko celowi religii naturalnej. Prawo naturalne nakazuje bowiem społeczeństwu, aby było posłuszne Bogu, wyraźnie narzucając prawo pozytywne. Dlatego też obowiązek przyjęcia przez społeczeństwo objawienia Bożego opiera się na „tej niezbędnej spójności, która z woli Bożej pośredniczy między obydwoma porządkami, naturalnym i nadprzyrodzonym” (Alok. Piusa IX, 9 czerwca 1862 r.).

Potwierdzenie z prawdziwego pojęcia wolności. – Wolność jest władzą neutralną wobec przeciwstawieństw, ale jeśli chcemy wyrazić jej doskonałość i wykluczyć jej wadliwość, to należy powiedzieć za św. Tomaszem: wolność jest władzą, która wybiera środki z zachowaniem porządku celu. I rzeczywiście: „wolna wola jest w ten sposób skłonna do wyboru środków do celu, jak intelekt zachowuje się wobec wniosków. Jest oczywiste, że zaletą intelektu jest to, że jest on w stanie dojść do różnych wniosków w zależności od danych zasad. Ale kiedy dochodzi do pewnych wniosków, pomijając porządek zasad, wynika to z jego wadliwości. Stąd też, kiedy wolna wola jest zdolna wybierać różne rzeczy z zachowaniem porządku celu, to wskazuje na doskonałość wolności; ale jeśli wybiera coś, co odwraca ją od tego celu – co oznacza grzeszenie – to świadczy o wadliwości tej wolności”11.

Tak więc wolność woli jest większa i doskonalsza w Bogu, który nie jest zdolny do grzechu, niż w nas, którzy jesteśmy do niego zdolni.

W ten sposób prawdziwa wolność jest cudownie pogodzona z władzą objawiającego Boga; co więcej, nie może istnieć inaczej, jak tylko w tym podporządkowaniu. Ponieważ brak podporządkowania lub samowola prowadzą do niewolnictwa zepsucia i tyranii namiętności, jak to Chrystus ukazuje w przypowieści o synu marnotrawnym, co znajduje potwierdzenie nie tylko w stosunku do jednostek, ale także społeczeństw, które odmawiają posłuszeństwa Bogu. Po odrzuceniu tego posłuszeństwa, wszystko zostaje wprawione w zamęt, ginie prawdziwa wolność i godność; w przeciwieństwie do tego, ci, którzy są posłuszni Bogu, znajdują prawdziwą wolność, według świętego wzrostu serca, jak to jest powiedziane w Psalmie: „Pobiegłem drogą Twoich przykazań, gdy Ty powiększyłeś moje serce”12.

§III. W jaki sposób władza cywilna powinna przyjąć objawienie Boże?

Na to odpowiada Leon XIII, mówiąc w swojej encyklice Immortale Dei: „Dlatego konieczne jest, aby społeczeństwo obywatelskie, powstałe ze względu na powszechną korzyść, w trosce o dobro obywateli, w celu uzyskania i zabezpieczenia tego najwyższego i niezmiennego dobra, którego każdy pragnie, nie tylko nigdy nie przynosiło czegoś niekorzystnego, ale dopomagało w uzyskaniu tego dobra, stosowanie do swoich możliwości. Dlatego w tym celu należy szczególnie zadbać o zachowanie w sposób święty i nienaruszony religii, której praktyka jest łącznikiem między człowiekiem a Bogiem. Ten, kto stosuje roztropny i szczery osąd, nie ma trudności w rozpoznaniu, która religia jest prawdziwą (…)”13. Bezpośrednio przed tym, Leon XIII powiedział: „Dlatego dla władców święte powinno być Imię Boże, a jednym z ich głównych obowiązków musi być popieranie religii, podtrzymywanie jej z dobrocią i chronienie przez władzę oraz przepisy prawa; nie ustanawianie i nie zarządzenie niczego, co jest sprzeczne z jej bezpieczeństwem”.

Stąd władza cywilna lub państwo nie może abstrahować od objawienia Bożego, ale powinno je wspierać na trzy sposoby: 1° negatywnie: nie czyniąc nic przeciwko religii objawionej; 2° pozytywnie-pośrednio: broniąc jej; 3° pozytywnie-bezpośrednio: wspierając ją.

Negatywnie.Państwo nie powinno ustanawiać ani nie robić niczego przeciwko religii objawionej. – Nie może popierać niereligijności, uchwalać praw, które utrudniałyby głoszenie prawdziwej wiary, udzielanie sakramentów, sprawowanie kultu Bożego, osądzanie moralności ludzkich czynów, edukowanie i instruowanie sług kultu oraz zachowywanie wspólnot religijnych; podobnie nie może zaprzeczać nierozerwalności małżeństwa, ani sankcjonować rozwodów w ścisłym rozumieniu w różnych przypadkach, itp. (por. Denz. 1739-1753, 1767).

Pozytywnie-pośrednio. Państwo powinno bronić w porządku doczesnym nie tylko religię naturalną, ale i objawioną. – Powinno ono zakazać tego, co byłoby sprzeczne z prawem naturalnym i obraźliwe wobec Boga. Już Platon powiedział: ateiści mają być ukarani śmiercią, ponieważ obalają najwyższy fundament wszelkiego porządku i samego społeczeństwa. Św. Ludwik, król Francji, karał bluźnierców wypalaniem języka, ale Klemens IV poprosił go o złagodzenie tych kar.

Św. Tomasz mówi: „Niewierzący, którzy nigdy nie przyjęli wiary, jak poganie i Żydzi, nie mogą być w żaden sposób zmuszani do wiary, ponieważ wierzyć to rzecz woli. Wierni jednak mogą ich przymuszać, w miarę możności, aby nie stawiali wierze przeszkód bluźnierstwami, złą propagandą albo nawet jawnymi prześladowaniami14. – Jeśli chodzi o przymus wobec herezji, por. doktryna Kościoła zawarta w bulli Unam sanctam Bonifacego VIII (Denz. 469), w potępieniu błędów Jana Husa i Lutra (Denz. 640, 773) oraz te rzeczy, o których naucza św. Tomasz15.

Pozytywnie i bezpośrednio. Państwo powinno popierać religię objawioną, nie tylko sprzyjając głoszeniu i propagowaniu prawdziwej wiary i budowaniu kościołów, uznając zwolnienie duchownych ze świeckiej służby, takich jak służba wojskowa, ale także przez publiczne wyznawanie prawdziwej wiary np. przez udział w prawdziwym kulcie, przez publiczne oddawanie czci świętemu imieniu Boga i Jezusa Chrystusa. W rzeczywistości państwo może zmuszać obywateli do pewnych aktów religijnych, zwłaszcza w tych okolicznościach, w których zaniechanie skutkowałoby pogardą dla religii, jakby to mogło mieć miejsce np. przy odmówieniu złożenia przysięgi przed trybunałem.

Niemniej jednak, ponieważ państwo nie jest nieomylne, nie może być sędzią w sprawach religijnych, ale powinno w tych sprawach uznawać kierownictwo władzy religijnej, której boskie ustanowienie może być udowodnione. Tak więc Konstantyn Wielki chciał być nazywany „biskupem dla tych z zewnątrz”, a Karol Wielki „oddanym obrońcą świętego Kościoła i jego pokornym pomocnikiem”.

Wątpliwość: Czego może Kościół żądać od państwa heretyckiego, religijnie obojętnego lub niewiernego?

Kościół może wymagać, aby katolicy żyjący w państwie heretyckim byli wolni w wyznawaniu swojej religii, tak aby została uznana osobowość prawna społeczności kościelnej. W istocie, takie państwo, skoro nie rości sobie pretensji do nieomylności, nie może rozsądnie twierdzić, że religia, którą wyznaje, jest jedyną prawdziwą i że katolicy nie mogą wierzyć w dobrej wierze.

Państwo obojętne religijnie nie dba o jedną religię bardziej niż o inną; dlatego też, zgodnie z własnymi zasadami, powinno uważać Kościół za legalną społeczność i nie podejmować żadnych działań mu przeciwnych, lecz tylko go chronić.

Państwo niewierne nie może rozsądnie zaprzeczyć, że religia chrześcijańska przynajmniej prawdopodobnie uczy prawdy. Dlatego działałoby wbrew rozumowi i prawu natury, gdyby miało utrudniać jej głoszenie i propagowanie. Często narody chrześcijańskie interweniowały u tych niewiernych, aby uzyskać wolność katolickich misjonarzy i ich wiernych.

Wniosek: w tej kwestii (jest coś podobnego we wszystkich wielkich problemach) prawda i chrześcijańska doskonałość są jednocześnie sprawiedliwym środkiem i szczytem pomiędzy i ponad przeciwstawnymi nadmiarami liberalizmu indyferentystów i fanatyzmem sekt. Wykracza on również poza fluktuacje moderantyzmu oportunistów, którzy starają się ustanowić rodzaj drogi pośredniej między prawdą a fałszem, miedzy dobrem a złem.

Miłość Boga
i dusz

Moderantyzm
oportunizm
Liberalizm                                              Sekciarstwo

Ludzkie namiętności często ulegają wahaniom między dwoma błędnymi skrajnościami; czasami chcą wznieść się wyżej, aby znaleźć stabilność i pokój. Ale nie ma pokoju płynącego z ładu poza szczytem prawdy. Szczyt ten jest osiągany, nie tylko spekulacyjnie, ale w praktyce, szczególnie przez świętych, którzy całkowicie unikają jednocześnie liberalizmu i fanatyzmu, i których zapał różni się całkowicie od letniości moderantyzmu16.

W tę złożoną, praktyczną kwestię wkraczają nie tylko cnoty moralne, takie jak roztropność, sprawiedliwość, męstwo i umiarkowanie, ale także i zwłaszcza cnoty teologiczne: wiara, nadzieja i miłość. Dlatego też, aby znaleźć właściwy kierunek, należy zawsze pamiętać o tym, czego naucza św. Tomasz na temat umiaru cnót w IaIIæ, q. 64: Cnoty moralne, które regulują namiętności i działania, polegają na umiarze między nadmiarem a niedomiarem i ten umiar, jako że jest racjonalny, stoi ponad irracjonalnymi skrajnościami, tak samo jak męstwo stoi nie tylko ponad nadmiernym strachem, ale także zuchwałością. Jednak cnoty teologiczne, które dotyczą ostatecznego celu naszego życia, same w sobie nie polegają na umiarze: „Człowiek nie jest w stanie kochać Boga tak bardzo, jak powinien być kochany; nie może też wierzyć ani pokładać w Nim nadziei tak bardzo, jak powinien. Stąd o wiele mniej może być tam nadmiaru; a zatem dobro takiej cnoty nie zawiera się w umiarze, ale w stopniu, w jakim staje się lepsza, w miarę jak zbliża się do szczytu. – Ale jest jeszcze jedna z naszej strony reguła albo miara cnoty teologicznej: ponieważ nigdy nie będziemy w stanie dać Bogu tyle, ile powinniśmy, to jednak powinniśmy dać Mu w wierze, nadziei i miłości według miary naszego stanu. Dlatego, przypadłościowo, umiar i skrajność mogą być z naszej strony rozpatrywane w cnocie teologicznej [w ten sposób nadzieja znajduje się pomiędzy i ponad rozpaczą i zuchwałością]”17. Ponadto, we wszystkim, nasz intelekt powinien potwierdzać to, co jest, nie mniej, nie więcej. Chrystus mówi: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie”18.

Należy je uważnie rozważać w praktyce, aby uniknąć letniości, która sprzeciwia się gorliwości względem Boga i dusz i która pragnie zredukować do niższego środka zarówno cnoty teologiczne, jak i moralne. Dlatego powiedzieliśmy: w tej kwestii, podobnie jak w podobnych, chrześcijańska doskonałość i prawda są jednocześnie słusznym umiarem i szczytem pomiędzy i ponad błędnymi skrajnościami. Prawdziwego pokoju nie należy szukać w jakiejś letniości, która umniejszałaby chrześcijańską prawdę i świętość, lecz przeciwnie, należy szukać go z całą szczerością w zenicie prawdy i cnoty, do którego dążą wszystkie uprawnione aspiracje naszego serca.

W ten sposób, pod kierownictwem Kościoła, zawsze przemawiali prawdziwi teologowie i filozofowie chrześcijańscy19.

Dlatego też, zgodnie z doktryną katolicką, nie tylko poszczególni ludzie, ale i samo społeczeństwo, jest zobowiązane przyjąć wystarczająco zaproponowane objawienie. Nie wystarczy powiedzieć: to jest teza, którą należy zachować w szkołach świętej teologii jako prawdę spekulatywną, a w praktyce należy postępować zgodnie z hipotezą o wolności wszystkich kultów, aby uzyskać wszystkie wygody tej hipotezy. – W rzeczywistości teza ta nie może być uważana za czysto spekulacyjną ideę, z której należy zrezygnować w praktyce, ponieważ ta teza deklaruje sam CEL DO OSIĄGNIĘCIA; mianowicie, prawdziwa religia ma być przyjęta przez wszystkich, nie tylko indywidualnie, ale i społecznie. Lecz aby osiągnąć ten cel, należy wziąć pod uwagę okoliczności; dlatego też, w szczególnym przypadku albo przypadłościowo, roztropność nakazuje, aby pewne zło było tolerowane, aby uniknąć większego zła. Ale odłożenie tezy jako czegoś tylko idealnego, tylko do zachowania w szkołach [teologicznych], byłoby odwróceniem się od samego celu, który ma być osiągnięty. Oznaczałoby to popadnięcie w oportunizm i coraz większe oddalanie się od miłości Boga i dusz; wreszcie, teza, deklarująca najpoważniejszy obowiązek, byłaby uznana za pustą nazwę, a więc za nic.

Tak więc, z powodu nadużycia tego rozróżnienia między tezą a hipotezą, tak jakby teza była jedynie spekulatywna, a hipoteza była jedyną praktyczną zasadą, katolickie działania społeczne byłyby stopniowo niszczone; już teraz wielu katolików wydaje się ignorować zobowiązania społeczeństwa wobec Boga i zdaje się uważać neutralność państwa, neutralność szkoły i całkowitą wolność sumienia za rzeczy uprawnione. W ten sposób społeczeństwo staje się radykalnie niereligijne i ateistyczne.

Stąd, z powodu tego nadużycia w rozróżnieniu między tezą a hipotezą, wielu teologów słusznie zastępuje je rozróżnieniem między celem a środkami, które są tu i teraz odpowiednie dla celu, zgodnie z osądem roztropności. W ten sposób zachowane jest tylko to, co jest najważniejsze do zachowania, a mianowicie skuteczny zamiar celu, z czego bierze się prawość i skuteczność wyborów oraz dobór środków prowadzących do celu. W rzeczywistości, w ten sposób zachowane są również, w należytej harmonii, władza Boga i wolność ludzi, ponieważ ta wolność różni się od przyzwolenia, które prowadzi do niewoli zepsucia.

Tak więc, zgodnie z tym podporządkowaniem celów, Kościół zawsze postępuje mocno i słodko: w ten sposób, pomimo największych trudności, Święci przystąpili do odnowienia wszystkiego w Chrystusie, aby Królestwo Boże mogło przyjść nie tylko w sercach niektórych z największych wiernych, ale również w samym społeczeństwie ludzkim.

Łaskawa miłość i absolutna niezłomność wiary nie są sobie przeciwstawne, lecz przeciwnie, wzajemnie się wzmacniają, a zatem muszą być w nas zjednoczone, aby nie można ich było rozdzielić, aby pierwsza nie upadła i popadła w liberalizm, a druga uległa zredukowaniu i popadła w sekciarstwo. Powinny być dumnie i intymnie połączone w żarliwości tej samej miłości, która jest gorliwością o chwałę Boga i o zbawienie dusz. W ten sposób zjednoczone są one w Kościele, jak w Chrystusie, prawdziwie obrazem pojednania Boskich doskonałości: „Miłosierdzie i prawda spotkają się ze sobą, ucałują się sprawiedliwość i pokój”, jak mówi nam Psalm 8520.

§IV. Odpowiedzi na zarzuty.

1. Ten, kto nie może rozsądzić objawienia, nie jest zobowiązany do jego uznania. Władza cywilna nie może ocenić faktu objawienia, ani rzeczy związanych z objawieniem, ale tylko te rzeczy, które są przyporządkowane dobru doczesnemu.

Odpowiadam: Aby władza cywilna mogła przyjąć objawienie Boże, nie jest konieczne, aby była w stanie autorytatywnie osądzić fakt objawienia i sprawy związane z religią; wystarczy, że może ocenić motywy wiarygodności według zmysłu wspólnego i prawd wiary jako wiernym sędziom. Na razie, zgodnie ze zmysłem wspólnym, państwo przyznaje się do prawd etyki naturalnej, takich jak obowiązek moralny, wolna wola, odpowiedzialność i prawo własności, chociaż wielu filozofów teoretycznie zaprzecza tym prawdom.

2. Państwo nie może nakazać czegoś wbrew sumieniu poddanych. Jednak narzucenie jakiegoś aktu religijnego jest sprzeczne z sumieniem tych obywateli, którzy odrzucają istnienie Boga. Dlatego państwo nigdy nie może zmusić obywateli do jakichkolwiek aktów religijnych, np. do złożenia przysięgi przed trybunałem.

Odp.: Potwierdzam, że państwo nie jest w stanie nakazać czegoś przeciwko prawdziwemu i pewnemu sumieniu; przeciwko błędnemu i jakby wypalonemu sumieniu, temu zaprzeczam; są bowiem tacy ludzie, którzy uważają za dopuszczalne to, co jest najcięższą zbrodnią. Dlatego, tak jak ludzie, którzy nie uznają prawa własności, mogą być zmuszani do postępowania w sposób, jakby je uznawali, tak samo państwo może zabronić tego, co jest sprzeczne z prawem naturalnym i obraźliwe dla Boga, jak też może ono rzeczywiście zmusić obywateli do pewnych aktów religijnych, których zaniechanie skutkowałoby pogardą dla religii, np. do złożenia przysięgi przed trybunałem.

3. Niemniej jednak, władza, której najbliższym celem jest doczesne i zewnętrzne dobro, powinna abstrahować od aktów wewnętrznych. A akty religijne są wewnętrzne.

Odp.: Wyróżniam przesłankę większą: Gdyby dobro doczesne nie było istotnie podporządkowane dobru duchowemu, potwiedzam; w przeciwnym razie zaprzeczam. Tak więc lekarz nie może usunąć moralności ze swoich zasad, np. w odniesieniu do aborcji, kraniotomii itp. – Ponadto, akty religii nie są tylko wewnętrzne; powinien istnieć kult zewnętrzny. Wreszcie, Bogu, jako twórcy społeczeństwa, należy się kult społeczny, a religia daje wiele wsparcia społeczeństwu doczesnemu, kierując ludźmi nie tylko w sprawach duchowych, ale także w używaniu rzeczy zmysłowych.

W rzeczywistości tylko Bóg może osądzać czysto wewnętrzne akty; ale kiedy opinie i religia przejawiają się w działaniach zewnętrznych, władza kościelna i władza świecka mają prawo i obowiązek zakazać tych, które są szkodliwe dla dobra społecznego.

4. Ale społeczeństwo, które ma na celu dobro, które w żaden sposób nie jest proporcjonalne do celu nadprzyrodzonego, nie jest zobowiązane do zajmowania się celem nadprzyrodzonym. Państwo dąży do dobra doczesnego, które w żaden sposób nie jest proporcjonalne do nadprzyrodzonego celu.

Odp.: Dobro doczesne nie jest wprawdzie środkiem proporcjonalnym do osiągnięcia celu nadprzyrodzonego, jednak jest mu podporządkowane, ponieważ „rzeczy doczesne pomagają nam w dążeniu ku szczęśliwości; mianowicie o tyle, o ile podtrzymują one życie cielesne i o ile służą nam organicznie przy spełnianiu uczynków cnotliwych”, jak mówi św. Tomasz w ST, IIaIIæ, q. 83, a. 6. Faktycznie, po usunięciu tego podporządkowania, rzeczy doczesne są pożądane ponad wszystko inne, tak abyśmy mogli w nich położyć kres – co dzieje się w społeczeństwie niereligijnym lub ateistycznym.

5. Wydaje się jednak, że wystarczy, aby państwo nie odnosiło się negatywnie w stosunku do Kościoła, nie występowało przeciwko niemu, pozostając neutralnym. — I rzeczywiście, władza cywilna ma dbać o cel działania samego społeczeństwa, ale nie o ostateczny cel tych, którzy działają, czyli jednostek. Życie zgodne z prawdziwą religią nie jest celem działania samego społeczeństwa, ale jest celem tych, którzy działają. Dlatego władza cywilna nie jest zobowiązana do pozytywnego traktowania religii katolickiej i nadprzyrodzonego celu21.

Odp.: Gdyby władza cywilna nie pochodziła od Boga i jeśli cel działania samego społeczeństwa obywatelskiego nie byłby podporządkowany życiu duchowemu, potwierdzam, w przeciwnym razie zaprzeczam. „Dlatego dla władców święte powinno być Imię Boże”, jak mówi Leon XIII. – Liberałowie i semiracjonaliści popełniają podobny błąd, mówiąc: „Skoro filozof to jedno, a filozofia to drugie, ma filozof prawo i obowiązek poddać się władzy, którą powinien uznawać za prawdziwą; jednak filozofia ani nie może, ani nie powinna poddawać się żadnej władzy”. Twierdzenie to jest potępione w Syllabusie (Denz. 1710). Ponadto, rzeczy naturalne i nadprzyrodzone nie powinny być rozdzielane, jak to się odróżnia w spekulacji; bowiem intelekt spekulacyjny abstrahuje od poszczególności poprzez rozważanie uniwersaliów, podczas gdy intelekt praktyczny przeciwnie, ma tendencję do działania w poszczególności; a w konkretności nie jesteśmy w stanie skutecznie dążyć do ostatecznego celu naturalnego poprzez abstrahowanie od celu nadprzyrodzonego. Człowiek jest bowiem podporządkowany prawu natury, które zobowiązuje człowieka do posłuszeństwa Bogu prawomocnie nakazującemu; a zatem nie może mieć niechęci do ostatecznego celu nadprzyrodzonego bez jednoczesnej niechęci do ostatecznego celu naturalnego.

6. Wówczas państwo nie musiałoby tolerować kultu niewiernych i heretyków. Ale z tej nietolerancji wynikałoby wiele publicznych kłótni.

Odp.: Państwo nie powinno samo z siebie (to znaczy bez uzasadnionej przyczyny) tolerować tego, co samo w sobie jest złe i obraźliwe względem Boga; ale przypadłościowo kult niewiernych i heretyków ma być tolerowany, mianowicie w celu uniknięcia większego zła. Tolerowanie oznacza niezakazywanie zła, jednak zło jest samo w sobie zakazane (por. IIaIIæ, q. 10, a. 11, o tolerowaniu niewierzących; q. 11, a. 3 ad 2, o tolerowaniu heretyków). Stąd, chociaż władza cywilna jest w stanie czasami tolerować wolność kultów, to jednak w żaden sposób nie może jej sankcjonować prawem. Albowiem sankcjonowanie wolności kultów jest sankcjonowaniem bezbożności, ponieważ fałszywy kult jest przesądem i bezbożnością.

7. Niemniej jednak, to jest dobre, z czego wynika dobry skutek. Z wolności kultów wynika dobry skutek, a mianowicie prawna wolność prawdziwej religii. Dlatego też wolność kultów jest dobra (To jest argument tego liberalizmu, który chce być nazywany katolickim).

Odp.: Wyróżniam przesłankę większą: jest to dobre albo samo w sobie, albo przypadłościowo, potwierdzam; jest zawsze dobre samo w sobie, zaprzeczam. – Podobnie, wyróżniam wniosek: wolność kultów jest dobra sama w sobie, temu zaprzeczam, gdyż sama w sobie jest bezbożna; jest dobra przypadłościowo, potwierdzam, a mianowicie ze względu na wolność prawdziwej religii. Ale ta wolność prawdziwej religii niekoniecznie jest oparta na wolności wszystkich kultów; ona ją sama w sobie wyklucza.

8. Zasada, według której broniona jest wolność religii prawdziwej, powinna być przyjęta. A wolność prawdziwej religii jest broniona przed zasadę wolności kultów.

Odp.: Wyróżniam przesłankę większą: powinna być przyjęta albo absolutnie, jako teza, albo ad hominem22 (relatywnie), jako hipoteza. Pomińmy przesłankę mniejszą. Wyróżniam wniosek: jako teza, zaprzeczam; jako hipoteza, potwierdzam.

Możemy bowiem argumentować ad hominem z wolności kultów przeciwko tym, którzy głoszą wolność kultów, a jednak nękają Kościół i zakazują jego kultu bezpośrednią bądź pośrednio. Ta argumentacja ad hominem jest słuszna i Kościół katolicki nie pogardza nią, lecz domaga się jej, aby bronić swoich praw do wolności. Ale z tego nie wynika, że ​​wolność kultów może być sama w sobie w sposób absolutny broniona przez katolików, ponieważ sama w sobie jest absurdalna i bezbożna. Prawda i błąd nie mogą mieć tych samych praw. Nie wolno mówić fałszywych rzeczy w obronie prawdy, tak jak nie wolno czynić złych rzeczy, aby uzyskać dobre. Stąd św. Paweł mówi w Rz 3,7-8: „Ale jeżeli przez moje kłamstwo prawda Boża tym więcej się uwydatnia ku Jego chwale, jakim prawem jeszcze i ja mam być sądzony jako grzesznik? I czyż to znaczy, iż mamy czynić zło, aby stąd wynikło dobro?  – jak nas niektórzy oczerniają i jak nam zarzucają, że tak mówimy. Takich czeka sprawiedliwa kara”.

9. W porządku działania, tylko to, co jest praktyczne, jest po prostu prawdą. Ale powyższa teza nie jest praktyczna, lecz jest spekulacyjnym ideałem, który jest nauczany w szkołach [teologicznych], z kolei hipoteza o wolności kultów wręcz przeciwnie, jest praktycznym faktem. Dlatego ta hipoteza jest po prostu prawdziwa.

Odp.: Wyróżniam przesłankę większą: to tylko, co jest praktyczne jako właściwy cel lub jako środek, który jest odpowiedni sam w sobie, potwierdzam; jako środek odpowiedni w określonym przypadku, zaprzeczam. Podobnie rozróżniam przesłankę mniejszą. I rzeczywiście, jak zostało powiedziane powyżej, teza ta głosi cel, który ma zostać osiągnięty, a mianowicie, żeby prawdziwa religia została przyjęta przez wszystkich nie tylko indywidualnie, ale i społecznie. Ale aby osiągnąć ten cel, należy wziąć pod uwagę okoliczności, stąd w określonym przypadku, albo przypadłościowo, roztropność może nakazać tolerowanie zła, aby uniknąć większego zła. Nie możemy jednak uważać powyższej tezy za ideał czysto spekulatywny, który w praktyce należy odrzucić, gdyż oznaczałoby to odwrócenie się od celu, który ma być osiągnięty. Stąd powyższy zarzut wynika z nominalizmu lub empiryzmu, który sprowadza uniwersalne zasady do określonego faktu, a moralność do powodzenia: wtedy byłoby prawdą powiedzenie, że: „wszelkie obowiązki są dla człowieka pustym słowem, a wszelkie działania ludzkie mają moc prawa” (Denz. 1759), co jest praktyczną konsekwencją nominalizmu. – W tych sprawach, które są często najtrudniejsze, trzeba pogodzić niezmienną stanowczość wiary, słodycz chrześcijańskiej miłości i skrzętną roztropność przy braniu pod uwagę odpowiednich środków.

10. Nie ma wtedy żadnej uprawnionej wolności myślenia, mówienia, sumienia i kultów. Ale to jest fałszywe, bo człowiek ma wolność do przyjęcia tego, co wydaje mu się prawdą i do wyboru między wolnymi opiniami.

Odp.: Istnieje uprawniona wolność myślenia, a mianowicie prawo do przyjęcia każdej prawdziwej rzeczy, zwłaszcza prawdziwej religii; prawo do uznawania niczego poza tym, co jest ewidentnie prawdziwe i wiarygodne; wybierając spośród wolnych opinii. Podobnie przyznana jest uprawniona wolność mówienia, tak długo jak wypowiada się rzeczy, które są prawdziwe i dla nikogo nie są szkodliwe.

Nie można jednak przyznać absolutnej moralnej wolności myślenia lub mówienia, ponieważ nie istnieje prawo do uznawania albo nauczania błędu. Rzeczywiście, możemy błądzić i być usprawiedliwieni z powodu dobrej wiary, ale obiektywnie rzecz biorąc, prawo do przyjęcia błędu według własnego kaprysu jest niezgodne z właściwym działaniem. Podobnie nie istnieje prawo do odrzucenia prawdy, która jest wewnętrznie lub zewnętrznie wyraźna, np. do odrzucenia prawdziwej religii wystarczająco zaproponowanej i przyjęcia innej, która jest przyjemniejsza. Z tego powodu lepiej jest mówić nie o wolności, ale o obowiązku wyznawania prawdziwej religii.

11. Kościół katolicki zaprzecza sam sobie, kiedy żąda wolności, a nawet ochrony, ze strony heterodoksyjnego państwa i jednocześnie sam uczy, że państwo katolickie nie może przyznać takiej wolności albo ochrony heterodoksji. Jeśli Kościół jest w stanie wykluczyć heterodoksję, tak samo państwo heterodoksyjne może wykluczyć Kościół.

Tym sposobem należy uznać słowa L. Veuillota skierowane do przeciwników Kościoła: „Żądam od was, w imię waszych zasad, wolności, której wam odmawiam w imię moich”23.

Odp.: Nie ma w tym sprzeczności. Kościół bowiem rości sobie prawo do wyłącznej ochrony prawdy, a więc i siebie samego, ponieważ jest pewien, że posiada na wyłączność całą prawdę. – W rzeczywistości, jeśli chodzi o obszary, na których wolność jest przyznawana wszystkim sektom, to z pewnością może domagać się nadania tych samych przywilejów, które są przyznawane w przypadku błędu. Ale w państwie heterodoksyjnym Kościół przedstawia świadectwa swojej boskiej misji, aby pokazać, że należy mu się przynajmniej tolerancja. Z kolei w państwie katolickim często stosuje tolerancję wobec heterodoksji, aby uniknąć większego zła. – Dlatego Kościół domaga się wolności samej w sobie, na mocy samego prawa do prawdy, oraz względnie, przypadłościowo, na mocy wolności sumienia, głoszonej przez jego przeciwników. I odrzuca on samą w sobie wolność błądzenia, ponieważ nie istnieje prawo do błędu.

12. Byłoby lepiej przyznać pełną wolność każdej religii i obalić błąd przez samą ekspozycję prawdy; wtedy prawdziwa religia byłaby propagowana i rozkwitałaby tylko dzięki wewnętrznej perswazji, ponieważ prawda zawsze zwycięża błąd (jak mówi Lamennais).

Odp.: Nie jest lepiej przyznać wolność błądzenia, bo ta wolność prowadzi do zatracenia: „większa część obywateli albo jest całkowicie niezdolna, albo nie może bez największych trudności, uniknąć dialektycznych sztuczek i sofistyki, zwłaszcza tych, które przymilają się namiętnościom”24. Nie wszyscy ludzie są zainteresowani prawdą i cnotą; o tym, że tak jest, mówi 1 J 2,16: „Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia nie pochodzi od Ojca, lecz od świata”. Stąd „bojaźń Pańska jest początkiem mądrości”, jak uczy Ps 111,10.

Człowiek musi zostać uwolniony ze swoich przewrotnych namiętności, od swojego egoizmu, od swojej pychy, od swoich błędów i wątpliwości. A prześladowanie, które niszczy należną mu wolność, nie pochodzi z prawdy, ale z błędu i złośliwości; stąd św. Paweł mówi w 2 Tm 3,12: „Wszystkich, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, spotkają prześladowania”. – Nie ma więc żadnej prawdziwej wolności, obrazu wolności Bożej, oprócz tej, która jest w prawdzie. I w ten sposób możemy zakończyć cały ten traktat o Objawieniu słowami Jezusa Chrystusa z J 8,31-32: „Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. Stąd św. Paweł mówi w Rz 8,21: „Stworzenie również samo zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w  wolności i chwale dzieci Bożych”.

Źródło: O. Reginald Garrigou-Lagrange OP, De Revelatione per Ecclesiam Catholicam proposita – Theologia Fundamentalis secundum S. Thomae Doctrinam, Tom II, rozdz. XV, a. 4.

Tłumaczenie: Obrona Wiary [1] [2]

Przypisy

  1. Rz 12,1.
  2. Na temat tej tezy por. Kard. Pie, Les Instructions synodales. — Msgr. Henry Sauvê, Théologien du Pape au Conc. du Vatican, Questions religieuses et sociales de notre temps; Vérités, erreurs, opinions libres, wyd. 2, Paryż 1888, cz. III du libéralisme catholique. — Donoso Cortés, Œuvres tr. Fr. T. II, s. 212 i nn.: Du principe générateur des plus graves erreurs de nos jours (1850, rapport présenté à Pie IX), gdzie wykazano, że po liberalizmie przychodzi radykalizm, stąd socjalizm i wreszcie materialistyczny i ateistyczny komunizm. Te strony powinny być czytane z uwagą.

    Dom. P. Benoit, La Cité antecrétienne au XIX siècle, les Erreurs modernes, 1887, T. II: Le Semiliberalisme (ses caractères: faux esprit de conciliation et de moderation, diminution des vérités et affaiblissement du sens catholique, indépendance et présomption d’esprit), s. 6-31. — Le latitudinarisme mitigé, s. 148-161. — Erreurs semi-liberales sur le magistere de l’Eglise et sur la puissance coercitive, s. 574-228. — Erreurs semi-libérales sur les relations de l’Eglise de l’Etat, s. 230-296. — Erreurs semi-libérales sur l’Etat, (le dogme révolutionnaire de la souveraineté du peuple; esprit egalitaire des semi-liberaux; engoulement pour le suffrage universel), s. 502-557.

    J. Lous Demeuran, L’Eglise, Paryż, Beauchesne, 1914. 3 część: le Libéralisme.

  3. Immortale Dei, §6.
  4. Tamże.
  5. Libertas præstantissimum §21.
  6. W j. łac. per se. Jak rozróżnia św. Tomasz z Akwinu w Quaestiones Disputatae de Potentia Dei, q. 10, a. 4: „Cokolwiek jest w jakiejś rzeczy przez siebie (per se), albo jest ze swej istoty, albo wynika z jej istotnych zasad (…). Cokolwiek w jakiejś rzeczy jest obecne ubocznie, przypadłościowo (per accidens), ponieważ jest poza jej naturą, musi do niej należeć z jakiejś zewnętrznej przyczyny”. – przyp. tłum.
  7. To dzieło zostało napisane przez św. Tomasza do rozdz. 4 Księgi II; Bartłomiej z Lukki napisał dalszą część od rozdz. 5 Księgi II do końca Księgi IV.
  8. „Dozwolone jest pragnienie rzeczy doczesnych, ale nie ponad wszystko, uznając je za cel, ale jako wsparcie pomagające nam w dążeniu ku szczęśliwości; mianowicie o tyle, o ile podtrzymują one życie cielesne i o ile służą nam organicznie przy spełnianiu uczynków cnotliwych, jak to zauważył Filozof w Ethicorum, I, c. 8″. Summa theologiæ, IIaIIæ, q. 83, a. 6.
  9. De regimine principium, Księga I, rozdz. 15.
  10. Libertas præstantissimum, §21.
  11. Summa theologiæ, Ia, q. 62, a. 8, ad 3; q. 83, a. 4.
  12. Ps 119,32.
  13. Immortale Dei, §7
  14. ST, IIaIIæ, q. 10, a. 8.
  15. W ST, IIaIIæ, q. 10, a. 8, św. Tomasz mówiąc o państwie katolickim, jakie istniało w średniowieczu, mówi następująco nie o niewierzących, którzy nigdy nie przyjęli wiary, ale o odstępcach: „tacy mają być zmuszani cieleśnie, aby spełnić to, co obiecali i zachować to, co kiedyś otrzymali”. Należy im stwarzać trudności, aby religia nie była pogardzana na zewnątrz, ze szkodą dla społeczeństwa: „Bo o wiele gorsze jest psucie wiary, która jest życiem duszy, niż podrabianie pieniędzy, które wspomagają życie doczesne. Stąd, jeśli fałszerze pieniędzy i inni złoczyńcy są słusznie natychmiast karani śmiercią przez świeckich książąt, to tym bardziej heretyków, gdy tylko zostaną skazani za herezję, można nie tylko ekskomunikować, ale także sprawiedliwie pozbawić życia. Ale ze strony Kościoła jest miłosierdzie biorące pod uwagę nawrócenie błądzących. I tak Kościół nie od razu potępia, lecz po pierwszym i drugim upomnieniu, jak naucza Apostoł; ale po tym, jeśli okaże się, że jest wciąż uparty, Kościół, nie mając już nadziei na jego nawrócenie, mając na uwadze zbawienie pozostałych, oddziela go od Kościoła wyrokiem ekskomuniki; a ponadto oddaje go sądowi świeckiemu, aby przez niego został usunięty z tego świata”. ST, IIaIIæ, q. 11, a. 3.

    Ponadto, wola samego przestępcy może zostać skorygowana strachem przed zmysłowym złem. Ale w tym trzeba radzić się roztropności i władzy religijnej, aby można było dojrzeć, co jest bardziej korzystne dla dobra doczesnego i duchowego, ponieważ często zło powinno być przypadłościowo tolerowane, w celu uniknięcia większego zła.

    Sam Jean-Jacques Rousseau w swojej Umowie społecznej, Księga IV, rozdz. VIII, chociaż opowiada się za wolnością i samowolą sumienia przeciwko Kościołowi katolickiemu, mówi: „Należy zatem przyjąć czysto społeczne wyznanie wiary, którego artykuły ma prawo określić władca, nie jako dogmatów religijnych, ale jako przekonań społecznych, bez których nie jest możliwe, aby człowiek był dobrym obywatelem i wiernym poddanym. (…) A gdyby człowiek publicznie uznał te dogmaty, ale prowadziłby życie, jakby nie wierzył w nie; niech będzie ukarany śmiercią: popełnił bowiem największą zbrodnię, ponieważ wypowiedział się fałszywie przed prawem: qu’il soit puni de mort: il a commis le plus grand des crimes, il a menti devant la loi”. I tak Rousseau, odrzucając autorytet Kościoła, uznaje omnipotencję państwa i statolatrię.

  16. Św. Tomasz godzi tę stanowczość i miłość, mówiąc w IIaIIæ, q. 11, a. 3: „Co się tyczy heretyków, należy wziąć pod uwagę dwie rzeczy: po ich stronie jest grzech, przez który zasłużyli nie tylko na oddzielenie od Kościoła przez ekskomunikę, ale także na usunięcie ze świata przez śmierć (…) Ze strony Kościoła jest miłosierdzie biorące pod uwagę nawrócenie błądzących. I tak Kościół nie od razu potępia (…)” W a. 4: „Heretycy powracający do wiary, bez względu na to, ile razy popadli w herezję, są dopuszczani przez Kościół do pokuty, przez którą otwiera się dla nich droga zbawienia”. W q. 10, a. 5 do a. 12: „Ale niewierzący, którzy nigdy nie przyjęli wiary, nie mogą być w żaden sposób zmuszani do wiary: ich obrzędy można tolerować, aby uniknąć jakiegoś zła; — dzieci Żydów nie mają być chrzczone, gdy ich rodzice tego nie chcą”.

    Szlachetna dusza chrześcijańska, która w naszych czasach doprowadziła wielu niewierzących do wiary, napisała: “Je suis frapée de ce fait que les incroyants éprouvent plus de sympathie pour les êtres de foi profonde que pour ceux dont les convictions se font souples et utilitaires. Ils vont plus, ces chers incroyants, aux «intransigeants» de la foi qu’à ceux qui à force de compromis et de subtilités, cherchent à leur faire «accepte» le foi. Il faut, cependant, que l’indomptable affirmation soit enveloppée dans la plus intelligente sympathie, la plus vivante et délicate charité.” E. Leseur, Journal et Pensées de chaque jour.

  17. ST, IaIIæ, q. 64, a. 4.
  18. Mt 5,37.
  19. Ale czym w praktyce jest zenit prawdy ponad przeciwstawnymi nadmiarami liberalizmu i sekciarstwa, a także ponad letniością moderantyzmu czy oportunizmu, który to zenit oscyluje umiarem przez wzniosłość? Zostało to przedstawione z wielką wyrozumiałością dla tych, którzy błądzą, przez L. Ollé Laprune, Le Prix de la vie, s. 456: „Portant en soi et la nature humaine, et ce qui s’y ajoute, mais qui, en s’y ajoutant, s’y adapte, le chretien ne rejette rien, ne méprise rien, ne hait rien de ce qui est humain comme tel, et par suite, il est à la fois le plus accomodant et le plus intraitable des hommes. Jamais, ayant affaire à un principe, il ne transige; et alors ce n’est pas seulement sa foi chrétienne, c’est, sa raison, c’est sa conscience, c’est son honneur même qui le trouvent inébranlablement résolu à les maintenir envers et contre tous; il a dans ce respect et dans cette fidelité pour tout ce qui est vrai, bon, honnête, juste, sacré, toutes les délicatesses, toutes les jalousies, si je puis dire, et toutes les audaces. Son énergie est indomptable. Mais là où les principes ne sont point un cause, il est facile, et d’ailleurs pour les hommes, il a tous les egards possibles, même toutes les indulgences: n’à-t-il pas de sa faiblesse propre le sentiment le plus profond? Cette humilité intime le rend clairvoyant, just, bon; et, par respet pour la verité par esprit de justice, par charité, il tâche de comprendre les autres, de comprendre jusqu’à leurs erreurs et à leurs fautes, et sachant condamner le faux et le mal, il n’est jamais pour les personnes ni méprisant ni amer”.

    „Voila ce que nous avons plus que jamais, mieux que jamais à voir et à faire. Le jeunesse contemporaine semble s’essayer à en acquérir l’intelligence et la pratique. Elle aspire aux idées nettes, précises, fortes et elles les veut larges: elle parke de sympathie, de concorde, d’union, et elle veut que les âmes ouvertes en quelque sorte à tout et à tous soient néanmoins vigoureuses. Elle entend qu’on soit ferme sans être fermé. Renoncer aux vues flottantes comme aux étroites: se garder des aigreurs, des colères, comme des molles et des banales complaisances: c’est un beau programme (…)”

    „La paix se tera par la lumière et par la franchise (…) La paix par effacement des idées ou par annihilation des personnes, si c’etait possible, ou du moins par oubli de ce qui separe n’est point une vraie paix. C’est plutôt en allant jusqu’à cime de toutes vois pensées et dans vos rapports avec les personnes, jusqu’au bout et au haut d’autrui et de vous mêmes à force de sincérité et de franchise, que, voulant la paix, vous la ferez, et que, vraiment pacifiques, vous possederez la terre”.

  20. Napisaliśmy wiele uwag dotyczących tych spraw w innym dziele, Dieu: Son existence et sa nature, s. 712-757.
  21. Niektórzy proponowali podobny zarzut wobec związków zawodowych, tak jakby związek ten miałby być neutralny i nie byłby zobowiązany do przestrzegania nadprzyrodzonych praw życia chrześcijańskiego. W rzeczywistości jednak, tego rodzaju zbiorowości pracowników, aby uniknąć błędów socjalizmu, powinny za pomocą uprawnionych środków promować zawodowe, fizyczne, intelektualne, moralne i religijne dobro pracowników. Por. Tanquerey, Brevior synopsis theologiæ moralis, n. 616.
  22. O. Garrigou-Lagrange odnosi się tutaj do właściwego i tradycyjnego znaczenia frazy ad hominem w logice, która dotyczy szczególnego rodzaju dowodu. Kard. Zigliara w swojej Logica: Dialectica, III, cap. 4, a. II, no. XI, określając rodzaje dowodu, pisze:

    Absolutny dowód i względny dowód lub ad hominem. Pierwszym z nich jest ten, który wypływa z przesłanek, których prawdziwość jest przez nas uznawana i zakłada się, że jest to coś absolutnego: jak wtedy, gdy dowodzimy prawdziwego istnienia Boga z przygodności stworzeń i inne tego rodzaju rzeczy. Dowód względny lub ad hominem to taki, który wypływa z zasad przyjętych przez oponenta i zakładanych przez nas w celu ich obalenia, przy abstrahowaniu od prawdziwości tych zasad; tak jak ktoś przykładowo mógłby zakładać zasady przyjęte przez materialistów lub racjonalistów, aby przekonać ich o fałszywości ich doktryny”.

  23. „J’exige de vous, au nom vos principes, la liberté, que je vous refuse, au nom des miens”.
  24. Libertas præstantissimum, §23.