Papież Franciszek: koszmar Bellarmina

Artykuł napisany przez Christophera Ferrarę w mocny i zdecydowany sposób opowiada o powinnościach papieża, jego związaniu Prawdą i obowiązkach jej strzeżenia. Pokazuje również w jaki sposób Franciszek uchyla się od tych obowiązków, redefiniując papiestwo, wiarę i moralność wedle swojego uznania. Hagan líoMake a mess – dokładnie to robi Jorge Mario Bergoglio od samego początku swojego pontyfikatu. I jak w tym kontekście trzeźwo zauważyła blogerka Ann Barnhardt podczas jednej z rozmów przeprowadzonych na OnePeterFive, to, do czego wzywał i co sam uskutecznia, czyli robienie zamieszania, rabanu, nieporządku, jest w rzeczywistości domeną szatana, tak jak klarowność, precyzja, porządek i czystość jest tym, co pochodzi od Boga.

W artykule poruszono parę wątków, które wymagają wyjaśnienia. I tak, Ferrara pisze o tradycyjnym nauczaniu papieża Jana Pawła II odnośnie małżeństwa, porównując je z odstępstwem Amoris Laetita. Nie jest to jednak do końca zgodne z prawdą. Należy zauważyć, że to niestety Jan Paweł II wprowadził w punkcie 84 Familiaris Consortio wyjątek, który jest sprzeczny z dyscypliną i postawą moralną obowiązującą tradycyjnie w Kościele, a który stanowi furtkę przez którą przeszedł papież Bergoglio. Druga kwestia dotyczy możliwości stwierdzenia, czy Franciszek jest heretykiem formalnym. Autor napisał, że nie ma takiego forum, które mogłoby to stwierdzić. Nie mogę się z tym zgodzić, świadczy o tym chociażby historia Kościoła, w której herezje wskazywano, a heretyków ekskomunikowano. W tym konkretnym wypadku Christopherowi Ferrarze chodzi zapewne o stwierdzenie „nikt nie może sądzić Stolicy Apostolskiej”, jednakże ten zapis został postawiony w nowym świetle przez samo The Remnant, który opublikował w późniejszym okresie artykuł Roberta J. Siscoe „Czy Kościół ma prawo sądzić heretyckiego papieża?”. Wedle przytoczonych źródeł Kościół w istocie ma prawo sądzić papieża w jednej sytuacji, właśnie wtedy, kiedy popełnia odstępstwo od wiary. A to da się udowodnić i zostało to udowodnione względem Franciszka przez osoby prywatne, świeckich teologów, czy duchownych. Mamy m.in. List 45, proces Kościoła nad Franciszkiem autorstwa Louie Verrecchio, kilkudziesięciostronicową krytykę Amoris Laetitia na W Obronie Tradycji i Wiary, gdzie jasno określono ją jako herezję formalną na forum externum. W obliczu przedstawionej w tych miejscach argumentacji, jak i w wielu innych, wraz z podstawową znajomością cenzur kościelnych, nauczania Kościoła oraz będąc wyznawcą wiary katolickiej, nie sposób nie stwierdzić że papież Franciszek jest w istocie heretykiem formalnym. Dalsze perypetie po promulgowaniu AL tylko to potwierdzają. Oczywiście należy pamiętać, że ostatecznie nie jest naszą kompetencją i obowiązkiem orzekać o tym w sposób definitywny. Tym powinni zająć się książęta Kościoła, którzy w pierwszej kolejności powinni upomnieć, a w drugiej, jeśli to nie pomoże, usunąć z urzędu (anty)papieża niszczącego Kościół. Jeśli oni tego nie zrobią, to z pewnością potępi te herezje któryś z następnych papieży. Mając to wszystko na uwadze, przejdźmy do artykułu.

 

Autor: Christopher A. Ferrara
Źródło: The Remnant

Po 4 latach bergogliańskiego zgiełku nie ulega wątpliwości, że mamy przed naszymi oczami papieża, który jest przeciwny doktrynie i którego nauczanie, jeśli tak to można nazwać, jest generalnie niepewne i stojące w zdecydowanej sprzeczności wobec Wiary. Wierni patrzą z rosnącym przerażeniem i obrzydzeniem na to, jak papież Franciszek głosi błędy prawie za każdym otwarciem swoich ust, zdobywając jednocześnie poklask świata za nonszalanckie lekceważenie prawowierności i tradycyjnej dyscypliny o pochodzeniu apostolskim. Kościół jest wstrząśnięty przerażającym wpływem jego ghostwriterskich dokumentów. Evangelii Gaudium, Laudato si’ i Amoris Laetitia są naznaczone licznymi fałszywymi stwierdzeniami na temat faktów, zwodniczym cytowaniem, wątpliwymi opiniami w sprawach, które znacznie przekraczają kompetencje papieskie, podchwytliwymi propozycjami teologicznymi i rażącym odejściem od wcześniejszego nauczania o wierze i moralności, jednak zawsze wymieszane z prawowiernymi kawałkami, które pozwalają na sofistyczną obronę ciągłości wobec Magisterium.

Krótko mówiąc, papież Bergoglio jest dosłownie chrzcielnicą błędu, której ogromna produkcja heterodoksyjnego i prostego nonsensu mogłaby wypełnić książkę, co ukazano w tym katalogu bergoglianizmów, utrzymywanym przez anonimowych kapłanów diecezjalnych i stale aktualizowanym, aby odzwierciedlić każdy ostatni dodatek do wciąż rozwijającego się kanonu bergogliańskiego szaleństwa.

Zdezorientowany katolik może zapytać siebie: jak taki papież w ogóle jest możliwy? Co z obietnicą naszego Pana dotyczącą bezbłędności Kościoła? Odpowiedź na to pytanie jest jasna dla każdego katolika, który rozumie naturę Urzędu Piotrowego i jego relację do bezbłędności Kościoła. W rzeczywistości, odpowiedź została dostarczona Kościołowi wystarczająco szczegółowo przez Benedykta XVI, na samym początku tajemniczego zakończenia jego pontyfikatu:

Władza udzielona przez Chrystusa Piotrowi i jego następcom to w sensie absolutnym misja służebna. Władza nauczania w Kościele wiąże się z powinnością służby na rzecz posłuszeństwa wierze. Papież nie jest absolutnym władcą, którego myśl i wola stanowią prawo. Przeciwnie: posługa Papieża jest gwarancją posłuszeństwa Chrystusowi i Jego słowu. Papież nie ma głosić własnych idei, ale winien nieustannie zespalać samego siebie i Kościół więzią posłuszeństwa Słowu Bożemu, wobec wszelkich prób przystosowywania czy rozwodnienia i wszelkich przejawów oportunizmu.

Papież jest sługą. Nie jest jednak sługą „ludu Bożego” w demagogiczno-bergogliańskim sensie, który jest jedynie przebraniem dla nadużywania władzy przez tego, który nie jest sługą, ale raczej zachowującym się dokładnie tak, jak „absolutny władca, którego myśli i wola stanowią prawo”. Papież jest sługą Prawdy, która została mu powierzona w celu zabezpieczenia i przekazania w sposób nietknięty swoim następcom jako depozyt wiary. Urząd Piotra jest zatem w swojej istocie konserwatywny, a nie kreatywny. Tak jak to określił Sobór Watykański I w procesie określania surowych granic papieskiej nieomylności:

Duch Święty został bowiem obiecany następcom św. Piotra nie dlatego, aby z pomocą Jego objawienia ogłaszali nową naukę, ale by z Jego pomocą święcie strzegli i wiernie wyjaśniali Objawienie przekazane przez apostołów, czyli depozyt wiary.

Oznacza to, że konserwatywną funkcją papiestwa jest strzeżenie, sprawowanie pieczy. Papież trzyma pieczę nad depozytem wiary i jego podstawowym obowiązkiem jest strzec tego depozytu przed „wszelkimi próbami przystosowania czy rozwodnienia i wszelkimi przejawami oportunizmu”. Z tego względu Jan Paweł II, którego tradycyjne nauczanie o małżeństwie i rodzinie zostało zniesione przez nieustanne zabiegi Bergoglio, deklaruje promulgując swój nowy Katechizm, że „Pan zlecił swemu Kościołowi zadanie strzeżenia depozytu wiary, którą wypełnia on w każdej epoce”.

Co zatem z papieżem Bergoglio, który wyraźnie nie jest zainteresowany ograniczaniem się do ochrony fidei depositum? Wręcz przeciwnie, mówiąc o jego upozorowanym Synodzie o Rodzinie, należy uznać, że był on niczym więcej jak pojazdem prowadzonym do uprzednio zaplanowanej katastrofy, czym jest Amoris Laetitia (AL). Bergoglio jednoznacznie odrzucił koncept papieża jako wiernego obrońcy Tradycji, deklarując że Synod był „eklezjalną ekspresją”, przez „Kościół, stawiający sobie pytanie o swoją wierność względem depozytu wiary, który nie jest dla niego muzeum, którego trzeba strzec lub ocalić, ale żywym źródłem, z którego Kościół czerpie, aby ugasić pragnienie życia i rzucić światło na depozyt życia” [podkreślenia w oryginale].

Wprowadzając ideę „Kościoła, stawiającego sobie pytanie o swoją wierność względem depozytu wiary” – tak jakby Kościół jako Kościół mógłby być kiedykolwiek niewierny wobec fidei depositum – i przez sofistyczne postawianie depozytu wiary przeciwko jedynie retorycznemu „depozytowi życia”, Bergoglio śmiało poddaje całą katolicką doktrynę i związaną z nią dyscyplinę pytaniom, które są jedynie refleksjami jego własnej liberalnej jezuickiej mentalności. I przez „żywe źródło, z którego Kościół czerpie” Bergoglio oczywiście ma na myśli jego własne pomysły, które promuje nieustępliwie od początku swojego wyboru na papieża. Synodalne oszustwo było jedynie środkiem, za pomocą którego jego idee miały zostać przypisane temu, czego całkiem absurdalnie oczekiwał od wiernych, jako wiary w „miejsce działania Ducha Świętego”, w którym biskupi mogli „przyoblec się w apostolską odwagę”, w znaczeniu „odwagi, by wznosić życie, a nie czynić z naszego chrześcijańskiego życia muzeum pamiątek”. Ponownie, sofistyczne przeciwstawianie doktryny „życiu”.

Kiedy biskupi zawiedli w ”przyoblekaniu się w apostolską odwagę”, ale raczej zaczęli nalegać na obronę „muzeum pamiątek”, odrzucając jego próbę wciśnięcia do gardeł Komunii św. publicznym cudzołożnikom, Bergoglio tak czy inaczej ogłosił swoje idee poprzez AL, jednocześnie udając że jego wiarołomne nowinkarstwo w teologii moralnej było inspirowane przez Ducha Świętego działającego na Ojców Synodalnych. Tak jakby ktoś na poważnie mógłby uwierzyć w to rażące kłamstwo.

Papież Bergoglio, jest po prostu papieżem, który odmawia „zespolenia samego siebie i Kościoła więzią posłuszeństwa Słowu Bożemu, wobec wszelkich prób przystosowywania czy rozwodnienia i wszelkich przejawów oportunizmu”. Jednak papież, tak jak każdy inny człowiek, posiada wolną wolę, więc taka odmowa jest możliwa. Charyzmat nieomylności papieskiej ogranicza się do odporności na błędy, kiedy papież naucza tego, co Kościół zawsze nauczał albo formalnie określa jako sprawę wiary i moralności, która została mu przekazana w depozycie wiary jako przekaz Magisterium zwyczajnego. Ale nawet jak w sposób nieomylny definiuje dogmat, papież nie robi niczego mniej albo więcej, jak „święcie strzeże i wiernie wyjaśnia Objawienie przekazane przez apostołów, czyli depozyt wiary”.

Duch Święty nie zmusi jednak papieża do wykonywania właściwej, konserwatywnej funkcji, jeśli ten temu odmawia. Niezależnie jednak od tego czy odmowa papieża Bergoglio sprawowania właściwej funkcji Urzędu Piotra czyni go formalnym heretykiem, czy też nie, nie jest kwestią naszej kompetencji czy wiedzy o tym decydować, ponieważ tylko Bóg może znać subiektywny stan duszy, który określa różnicę pomiędzy materialną a formalną herezją i nie ma forum, na którym wierny mógłby zmusić papieża, aby ujawnił swoje subiektywne intencje.

Możemy być pewni tego, że w sytuacji, kiedy papież domaga się rozwijania nowinek pochodzących z jego własnego myślenia, nie mamy żadnego zapewnienia co do tego że jego nauczanie jest wiarygodne. Wręcz przeciwnie, może być tak że praktycznie wszystko co mówi i robi według własnych oświeceń jest błędne. Takim papieżem jest Jorge Mario Bergoglio.

Co zatem z bezbłędnością Kościoła? Czy nasz Pan nie wypowiadał się w swoim boskim autorytecie: „Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18)? Czy urząd papieski nie jest fundamentem bezbłędności Kościoła? Tak, jest nim oczywiście, ale ten fundament spoczywa na zwróceniu się w stronę samego Chrystusa i, przywołując słowa papieża Benedykta, „posłuszeństwie Chrystusowi i Jego słowu”.

Ponownie kwestia sprowadza się do wolnej woli papieża co do posłuszeństwa wobec Chrystusa i Jego słowa. Magisterium nigdy nie oświadczyło, że papież jest niezdolny do takiego nieposłuszeństwa. Jest to co najwyżej pobożnym założeniem, że papież nigdy nie stanie się wrogiem prawowierności. Pamiętajmy przy tym, że św. Robert Bellarmin, Doktor Kościoła, wypowiedział się odnośnie prawa do oporu wobec papieża, który „atakuje dusze (…) albo nade wszystko, próbuje zniszczyć Kościół.” [De Controversiis on the Roman Pontiff, tłum. Ryan Grant (Mediatrix Press: 2015), Rozdział 29, s. 303].

To, że konkretny papież konsekwentnie działa w sposób przeciwny względem swojej podstawowej roli konserwatora i obrońcy prawowierności nie oznacza, że wbrew obietnicom Chrystusa, papiestwo jako takie nie spełniło swojej funkcji. Oznacza to tylko, że akurat ten konkretny papież odstąpił od swojego obowiązku, chociaż i tak Duch Święty uniemożliwi mu formalne określenie błędu teologicznego i narzucenie go Kościołowi. I taka jest właśnie formalnie dogmatyczna definicja doktryny, której Kościół zawsze się trzymał, na drodze nadzwyczajnego Magisterium lub poprzez powtórzenie doktryny bez dogmatycznej definicji za pośrednictwem Magisterium zwyczajnego, co zawiera się w ograniczonym przedmiocie nieomylności papieskiej.

Gdy papież nie działa w tym ograniczonym zakresie, żadne nauczenie Magisterium nie zaprzeczy temu, że to co idzie nie tak, może pójść nie tak w danym pontyfikacie. I dosłownie wszystko co mogło pójść nie tak, poszło nie tak w pontyfikacie papieża Bergoglio. Jego pontyfikat jest zatem historyczną demonstracją każdej możliwej drogi, w jakiej papież może uchybiać w wypełnianiu swojego obowiązku „utwierdzania swoich braci”. Jego kierownictwo Kościołem reprezentuje to, co jawi się jako ostateczna intensyfikacja pogoni za nowinkami, która, w mniejszy albo większy sposób, charakteryzuje wszystkie posoborowe pontyfikaty. W przeciwieństwie jednak do poprzedników, program papieża Bergoglio jest czystym nowinkarstwem, wszystkim tym, co funkcjonuje poza charyzmatem nieomylności.

Jak to ujął Sandro Magister: „Wraz z przyjściem Franciszka Kościół stał się otwartym placem budowy. Wszystko jest w ruchu. Wszystko jest płynne. Nie ma już dogmatu, który by się mógł ostać. Można ponownie wszystko badać i i stosownie do tego ustanawiać”. Jesteśmy świadkami rzeczywistości, którą Bellarmin rozważał jedynie teoretycznie: papieża, który „próbuje zniszczyć Kościół.” Nie nam wiedzieć, jak długo Bóg pozwoli Bergoglio na dalsze postępowanie w swoim hubrystycznym szaleństwie, które jednak bez wątpienia zostanie w końcu powstrzymane. Z naszej strony opór stanowi środek naprawczy, nad którym każdy z nas pracuje zgodnie z zajmowanym przez siebie miejscem.

Idąc dalej, powinien nas zainteresować wynik zbliżającej się bezprecedensowej konferencji akademickiej, która odbędzie się w Paryżu, najwyraźniej zwołanej, aby poradzić sobie z tym bezprecedensowym papiestwem: Detronizacja papieża: teologiczne przesłanki, modele kanoniczne, konstytucyjne wyzwanie. Warto również w tym względzie rozważyć pogląd sławnego kanonisty Eda Petersa, który pisze (zgodnie z opinią Bellarmina), że „spoglądając na nowożytną kanonistykę od Wernza do Wrenna, jakkolwiek oddalając możliwość popadnięcia papieża w herezję i jakkolwiek trudno byłoby ustalić czy papież rzeczywiście w nią popadł, taką katastrofę, Deus vetet [Boże, uchowaj], rezultatem tego byłaby utrata papieskiego urzędu”.

Tłumaczenie: Piotr Błażejczak

Tłumaczenie fragmentu dogmatycznej konstytucji Soboru Watykańskiego I „Pastor Aeternus” – Soborowa Strefa, wypowiedzi Benedykta XVI – Opoka, przemówienia Franciszka na otwarcie Nadzwyczajnego Synodu o Rodzinie – KAI